sobota, 7 lutego 2015

Rozdział V

- I nic mi nie powiedziałeś?!- krzyknęłam wymachując rękami w te i na zad, a z moich oczu zaczęły lecieć pojedyncze łzy.
 Zawiodłam się na Rossie. Nie wiedziałam, że jest on aż takim skurwysynem by mi nie powiedzieć o tym co dzieje się w tym jego życiu. Spojrzałam bezradnie na Rydel, która nie spuszczała ze mnie wzroku nawet na sekundę. Przełknęłam głośno ślinę i zapytałam.
- Wiedziałaś o tym?- zapytałam, a ona przytaknęła. Pokręciłam głową i cicho się zaśmiałam.- Nie wierze.
- Nie mogłam ci powiedzieć, przykro mi- wyszeptała i wyszła z domu. Mój wzrok od razu powędrował na blondyna.
- Tak bardzo cię kocham i zawsze będę, ale nie mogę być z kimś kto mnie przez cztery lata znajomości tak okłamywał- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- I co teraz zrobisz? Wrócisz do domu? Do matki, która dzień w dzień chodzi pijana jak menel?- zaśmiał się głośno, a ja z niedowierzaniem spuściłam głowę. Jak on mógł to powiedzieć...
- Jesteś zwykłym rozpieszczonym przez ojca bachorem!- wykrzyczałam na cały dom i walnęłam go rękami w klatkę piersiową. Chłopak na chwilę napiął mięśnie i poczekał aż skończę się wyżywać. W tym momencie chyba bardziej przydałby mi się worek treningowy. Z moich oczu nie przestawały lecieć łzy. Moje nogi coraz bardziej odmawiały mi posłuszeństwa. Naprawdę nie zdziwiłabym się gdybym tu za chwilę zemdlała czy coś.  Nagle Ross złapał moje rękę i popatrzył mi prosto w oczy.
- To było dla twojego bezpieczeństwa- warknął i puścił moje ręce.
- Mhym- westchnęłam bezradnie po czy wyszłam z domu Rydel i zaczęłam iść przed siebie.
 Nie zwracałam uwagi na krzyki blondyna i jego siostry tylko po prostu szłam i nie chciałam przestać. Potrzebowałam świeżego powietrza, musiałam trochę ochłonąć. Byłam tak zajęta myśleniem o tym co się stało, że nawet nie zauważyłam chłopaka, który cały czas szedł za mną. Był ubrany cały na czarno, nawet włosy miał czarne. Na dworze powoli zaczynało robić się ciemno, więc miałam prawo zacząć się bać. Ręce zaczęły mi się trząść i ledwo co wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Kiedy wreszcie mi się to udało wykręciłam numer do Ross'a i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Ross?- szepnęłam.- Ktoś za mną idzie... Wyjdź z domu i skręć w prawo... Tak cały czas idź prosto.
 Rozłączyłam się i lekko spojrzałam za siebie. Chłopak dalej za mną szedł. Gdy zobaczył, że na niego patrzę uśmiechnął się do mnie złośliwie i przyśpieszył kilka kroków. Szybko odwróciłam głowę i zaczęłam biec przed siebie mając nadzieję, że go zgubię . Im szybciej biegłam to bardziej się męczyłam, a moje serce tego nie wytrzymywało. Szybko skręciłam w jakąś ciemną co w sumie mogło okazać się głupim pomysłem, ale na szczęście tak nie było. Jeszcze raz spojrzałam za siebie i ucieszyłam się w duchu. Chłopak chyba dał sobie już spokój.
 Już miałam z powrotem odwracać się przed siebie, ale poczułam, że ktoś za mną stoi. Przełknęłam głośno ślinę i niechętnie się odwróciłam. Gdy zobaczyłam kto to jest krzyknęłam z przerażenia i straciłam równowagę.
- Uważaj niezdaro- powiedziała dziewczyna, która mnie przestraszyła i w ostatniej chwili złapała przez co mój tyłek na szczęście nie miał bliskiego spotkania z twardym betonem.
- Dzięki, ale to ty mnie wystraszyłaś- wyszeptałam i spuściłam wzrok.
- Przepraszam bardzo- uniosła ręce w geście obronnym i lekko się do mnie uśmiechnęła.- Co cię sprowadza do tej ciemnej uliczki ?
- Ktoś mnie śledził, próbowałam go zgubić i trafiłam tu.
- A ok, odprowadzić cię gdzieś czy wolisz iść sama?- zapytała, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ obok nas zjawił się zdyszany Ross.
 Chłopak spojrzał pytająco na dziewczynę po czym syknął:
- Chachi...
- Rossy kochanie, tyle lat- zaśmiała się i poklepała go po ramieniu, a ten szybko strącił jej rękę.- Spokojnie misiek, dalej do ciebie nie dociera, że NIC już do ciebie nie czuje?
Czy ja o czymś nie wiem?
- A ty to pewnie jesteś jego nową dziewczyną- popatrzyła na mnie i zmierzyła mnie wzrokiem.- Popełniasz błąd- znowu się zaśmiała tylko, że tym razem głośniej.
- Przymknij się- Ross objął mnie ramieniem, ale ja szybko uwolniłam z jego objęcia.
- Oj widzę, że coś się nie układa w związku- puściła do mnie oczko i odwróciła się do nas tyłem.- Ja spadam, narka!
- Czekaj!- krzyknęłam i podbiegłam do niej.- Mogę iść z tobą?
- Luz.
 Uśmiechnęłam się do niej i zaczęłyśmy iść przed siebie zostawiając Ross'a w tyle. Nie chciałam teraz spędzać z nim czasu. Tak wiem, że jeszcze przed chwilą dzwoniłam do niego z prośbą o pomoc, ale nie wiedziałam co mam robić...




*~*~*

Tak wiem, że rozdział miał być w czwartek, ale nie moja wina, że nie mam czasu. 
Od teraz rozdziały nie będą pojawiać się w czwartki bo ja naprawdę nie mam kiedy
tego pisać, więc rozdziały będę wtedy kiedy będą, nom XD
Co do tego rozdziału to specjalnie teraz nie powiedziałam o co dokładnie chodzi.
Wszystkiego się dowiecie w swoim czasie ^^
Miłego czytania x

MERRY

4 komentarze:

  1. Wow *.*
    Świetny ten rozdział. Uwielbiam twojego bloga!
    Nie mogę się doczekać nexta :)
    Pozdrawiam

    ~Wera

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!
    Kocham.
    Czekam.

    ~Wika

    OdpowiedzUsuń
  3. supcio kiedy next???///niki

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy next???
    nie mogę się doczekać ???
    :D

    OdpowiedzUsuń