czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział IV

 Kiedy zauważyłam, że Rydel patrzy przed siebie zamurowana, odwróciłam głowę i ujrzałam Ross’a. Nie wiedziałam czy mam mu skoczyć ze szczęścia na szyje czy płakać i uciec jak najdalej od niego. Popatrzyłam mu prosto w oczy. Wiedziałam, że jest zdenerwowany, ale także jest żałuje tego co zrobił. Spuściłam wzrok na podłogę, a on podszedł do blondynki.
- Możemy pogadać?- syknął, a ta wstała z miejsca i poszła z nim do środka knajpki.
 Obserwowałam ich przez szybę, przez chwilę miałam wrażenie, że on ją zaraz uderzy czy coś, ale nie zrobił tego. Dziewczyna patrzyła na niego opanowana, a ten wymachiwał rękami w te i nazad i coś do niej mówił. Pewnie obrywa teraz za to, że wzięłam mnie na noc do siebie do domu. Już chciałam wstać i pójść z moim pogadać, ale wrócił zostawiając Rydel w tyle.
- Idziemy?- zapytał i podał mi rękę. Spojrzałam na Rydel nie wiedząc co mam zrobić. Dziewczyna tylko kiwnęła głową, a ja podałam Ross’owi dłoń. Chłopak pomógł mi wstać i objął ramieniem.- Przepraszam za wczoraj- powiedział po i pocałował mnie w czoło.  

 Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęliśmy iść w stronę jego auta.
- A co z Rydel?- zapytałam, a on wzruszył ramionami.
- Drogę do domu zna…
 Zaśmiałam się cicho i weszłam do czerwonego audi. Chłopak usiadł obok i ruszył z piskiem opon. W tym momencie zapanowała niezręczna cisza, którą chciałam jakoś przerwać. Włączyłam radio i zaczęłam nucić piosenkę lecącą w nim. Ross uśmiechnął się i po chwili śpiewaliśmy razem.
- Masz piękny głos- powiedział kiedy skończyliśmy.
- Nie tak piękny jak twój- złapałam go za wolną rękę, a on popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach. Już chciałam pytać co się dzieje, ale usłyszałam strzał.
Ross szybko zabrał swoją rękę i położył ją na kierownicy. Nie wiedziałam co się dzieje. Kolejny strzał. Auto zaczęło jechać coraz szybciej, a ja spojrzałam w lusterko. Za nami jechało jakieś czarne bmw, które chciało nas wyprzedzić. Nagle Ross skręcił w jakąś ciemną uliczkę i kazał mi wysiadać, i uciekać. Nawet nie zastanawiałam się nad odpowiedzią. Wysiadłem i zaczęłam biec przed siebie. Z oczu zaczęły mi spływać łzy. Bałam się. Naprawę się bałam. Znowu usłyszałam strzał. Byłam na sto procent pewno, że ten ktoś strzeli teraz do mnie. Przyśpieszyłam co było dla mnie wyzwaniem bo miałam szpilki. Jeszcze chwila, a wybiegnę z tej uliczki i będę w normalnym miejscu. Zaczęłam się modlić w duchy bym wyszła z tego cała, ale niestety tak się nie stało. Ostatni strzał był trafny. Dostałam w rękę. Krzyknęłam z bólu, ale nie poddawałam się, biegłam dalej. Nie ważne, że było mi słabo, nie ważne, że z mojej ręki strumieniami sączyła się krew... W końcu mój organizm nie wytrzymał. Straciłam przytomność...




Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu. Kiedy otworzyłam oczy od razu je zamknęłam. Chciałam je otworzyć jeszcze raz by zobaczyć gdzie jestem, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że w szpitalu. Ten zapach, ta biel... Nie trudno to pomylić z innym miejscem. Przetarłam oczy rękami i ostrożnie się podniosłam. Spojrzałam na moją rękę, była zabandażowana. Westchnęłam, próbując przypomnieć sobie co się stało, ale ktoś mi przerwał. Do sali wparowała pielęgniarka i zaczęła coś gadać bym się położyła. Uniosłam brew w geście zdziwienia i odprowadziłam ją wzrokiem. Pewnie poszła po lekarza. Niestety ja taka zła dziewczynka nie posłuchałam jej. Nie chciałam leżeć, chciałam przypomnieć sobie co się stało, ale na marne. Kiedy do sali przyszedł lekarz od razu powiedział, że jeszcze dziś mnie wypuszczą i sobie poszedł. Hmm lubię takich ludzie, którzy od razu przechodzą do rzeczy.
Po kilku godzinach wreszcie wyszłam ze szpitala, przed którym czekała na mnie oparta o maskę samochodu Rydel. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się smutnie i podeszła do mnie.
- Mówili ci co się stało?- zapytała i przytuliła na powitanie.
- Niestety nie- wzruszyłam ramionami po czym weszłyśmy do auta.
- To dobrze- powiedziała.
- Ty coś wiesz- popatrzyłam na nią z wyrzutem.- I nic mi nie chcesz powiedzieć?
- Ktoś inny ci powie- odpowiedziała przez zaciśnięte zęby i zaczęła jechać w stronę swojego do domu.




*~*~*

Szczerze to ten rozdział nie za bardzo mi się spodobał, ale dobra spięłam dupe i napisałam go hyhy... Na telefonie... Bo komp odmówił współpracy ;']
Nom to rozdziały od dzisiaj będą się pojawiały w czwartki nie w piątki. W CZWARTKI.
Postaram się dotrzymać słowa.
Chciałam jeszcze powiedzieć, że dodałam zakładkę "wasze blogi". Możecie się tam reklamować. Na pewno wpadnę, a bynajmniej postaram się  :)
To miłego czytania i do następnego =3

MERRY










czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział III

  Ross wrócił do domu niecałą godzinę później. Był bardzo zdenerwowany. Kiedy Rydel zobaczyła w jego oczach gniew posłała mi spojrzenie typu "A nie mówiłam?" Chłopak poszedł do sypialni, a ja pomaszerowałam za nim. Gdy zauważył, że wchodzę za nim do pomieszczenia, popatrzył na mnie z grozą.
- Coś się stało?- zapytałam siadając obok niego na łóżku.
- Wyjdź stąd- powiedział ledwo oponując nerwy.
- Ale Ross ...
- Wyjdź stąd!- wrzasnął po czym wstał, złapał mnie za bluzkę i pociągnął za drzwi. Zostawił mnie w korytarzu, a sam wrócił do sypialni.
Czyżby Rydel miała racje? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Zsunęłam się plecami po ścianie, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Zaczęłam się bać, że popełniłam błąd mojego życia, które przez Ross'a nie będzie już normalnie, tylko zmieni się w piekło. Nawet nie zauważyłam kiedy usiadła obok mnie Rydel.
- N-nie. On nie jest taki. To po prostu nerwy i nic więcej- powtarzałam sobie szeptem, a ona popatrzyła na mnie ze współczuciem.
- Chodź- wstała i podała mi rękę.
- Gdzie?
- Niespodzianka-uśmiechnęła się do mnie, a ja niechętnie podałam jej dłoń i wstałam.- Może to nie do końca niespodzianka, ale na pewno poprawi ci humor.
Nie miałam wyboru, musiałam iść. Wyszliśmy z domu i poszłyśmy do jej auta.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam.
- I tak ci nie powiem- odpaliła silnik i wyjechała z podjazdu z piskiem opon.
 Jechała przynajmniej sto dwadzieścia na godzinę po zwykłej drodze. Miałam cichą nadzieję, zaraz straci panowanie nad kierownicą i wjedzie do rowu, przy czym ja zginę, a ona dalej będzie wiodła spokojne życie wśród innych celebrytów, ale niestety tak się nie stało. Po dziesięciu minutach (omijając pięciominutową przerwę na mandat) dojechałyśmy na miejsce, czyli jej dom, który miała milion razy lepszy niż Ross. Bynajmniej na zewnątrz.
- Nie wystrasz się tylko bałaganu w środku. Sprzątam tam raz na ruski rok- puściła mi oczko, po czym otrzymała drzwi do swojego królestwa.
 W jednym miała racje. Bałagan to tu był i to nie mały... Rozejrzałam się dookoła po czym poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i czekałam na Rydel, która poszła do kuchni. Kiedy wróciła miała w rękach po dwie butelki piwa. Dwie dla siebie i dwie dla mnie...
- Nie dzięki, nie pije- powiedziałam i odskoczyłam wzrokiem na bok.
- No dawaj. Jak raz wypijesz to nic się nie stanie- zaśmiała się i podsunęła mi jedną butelkę.
 Popatrzyłam na nią niepewnie. Nie chciałam brać tego świństwa do buzi, ale chciałam się trochę odstresować. W końcu pękłam i napiłam się. Na początku smakował ohydnie, ale z czasem zaczął mi smakować i chciałam wypić więcej. Rydel siedziała na przeciwko mnie i śmiała się z samej siebie. Kiedy ja wybiłam już drugą butelkę ona otwierała czwartą... Była już kompletnie piana, w ogóle nie rozumiała co do niej mówię.
 Położyłam się wygodnie na kanapie, a blondynka wskoczyła na mnie.
- Rydel cioto złaź ze mnie!- zaczęłam się śmiać i próbowałam ją z siebie zrzucić.
- Nie- powiedziała stanowczo, zamknęła oczy i udawała, że śpi.
- Ciężka jesteś- jękłam.
 Dziewczyna zaśmiała się, a ja jedną ręką sięgnęłam po piwo leżące na podłodze. Wypiłam je do końca, a pustą butelkę odłożyłam tam skąd ją wzięłam. Westchnęłam głośno, a Rydel spojrzała na mnie zmęczona. Chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy, co było bardzo dziwne. Po chwili podsunęła się wyżej i mnie pocałowała. Tak pocałowała, a ja mądra odwzajemniłam. Nic więcej się nie działo. Ry zeszła ze mnie i zasnęła na podłodze, a ja położyłam się pod gorącym grzejnikiem i odpłynęłam...

 Następnego dnia zbudziła mnie głośna muzyka. Zakryłam rękami uszy i próbowałam jeszcze raz zasnąć, ale nie udało mi się. Niechętnie podniosłam się z podłogi i rozejrzałam po salonie. Wszystkie butelki po piwie zniknęły, ale wspomnienia z wczorajszej nocy nie. Spojrzałam w stronę schodów, z których właśnie schodziła Rydel.
- W łazience na górze masz ciuchy, idź się przebrać- lekko się uśmiechnęła i poszła do kuchni.
 Fajnie, że mi powiedziała gdzie ta łazienka jest. Ledwo żywa weszłam na pierwsze piętro i odszukałam tą łazienkę. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam masakrycznie. Ta fryzura, ten makijaż... Westchnęłam po czym wzięłam szybki prysznic, a następnie umyłam włosy, które zaraz po umyciu wysuszyłam. Ubrałam się w ciuchy przygotowane przez Rydel, zrobiłam sobie lekki makijaż i zeszłam na dół.
- Od razu lepiej- usłyszałam kiedy przyszłam do kuchni. Uśmiechnęłam się do dziewczyna, a ta odwzajemniła uśmiech.- Słuchaj co do tego co stało się wczoraj...
- Nic nie szkodzi, serio- powiedziałam i wzięłam z blatu jabłko.- Zdarza się.
- Tak, ale ja nie jestem jakąś homo. Niekiedy tak mam po wypiciu.
- Gdzie się tak wystroiłaś?- zmieniłam temat.
- Planuję wyjść na miasto, idziesz ze mną ?
- W takim stroju?- zmierzyłam ją wzrokiem.- Nie przypominasz mi tej słodkiej Delly.
- Trudno- zaśmiała się i założyła okulary przeciwsłoneczne.- Idziesz czy nie?"
 Kiwnęłam głową na tak i wyszłyśmy z domu. Poszłyśmy na miasto do jakiejś knajpki. Zamówiłyśmy latte i usiadłyśmy przy stolikach na dworze. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. Była tak fajnie i przyjemnie puki ktoś się nie zjawił...



*~*~*

 No to ten... WITAM WAS W 3 ROZDZIALE !
Tak wiem, że nic nie pisałam, ale musiałam jakiś czas odpocząć od tego wszystkiego i wróciłam z mega pomysłami. Od teraz rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu, a będzie to czwartek lub piątek, ale chyba jednak czwartek XD
Chciałam jeszcze wspomnieć o jednym. Riker i Lucy... Przysięgam, że wrócę. Naprawdę, ale to za jakiś czas =D Mam pomysł tylko brak czasu na zrealizowanie go :/
To chyba tyle z mojej strony i mam nadzieję, że rozdział się podoba ^^
Do następnego =3
MERRY