sobota, 28 marca 2015

Rozdział VI

Nela

Szłam z Chachi przez same ciemne uliczki, dopiero po kilku minutach wyszłyśmy do ludzi. Teraz wreszcie mogłam dokładnie przyjrzeć się jej. Miała długie, falowane blond włosy sięgające do ramion. Ubrana była w dresy co bardzo jej pasowało. Nie umiałabym wyobrazić jej sobie w sukience.
- Słuchaj młoda, z chęcią zabrałabym cię do swojego domu, ale jeżeli mój chłopak dowie się, że jesteś dziewczyną Ross'a to będzie nieciekawie, więc może pójdziemy do jakiejś knajpki?- zapytała po czym poprawiła sobie włosy.
- Jasne- powiedziałam niepewnie i spuściłam głowę.
- Ej rozluźnij się trochę, a nie taka spięta jesteś- zaśmiałam się i dała mi sójkę w bok.
Uśmiechnęłam się pod nosem, a dziewczyna westchnęła zrezygnowana. Chyba już wiedziała, że będzie jej ciężko zdobyć moje zaufanie. Nie łatwo ufam ludziom, a zwłaszcza nie jej, ale muszę się czegoś dowiedzieć od niej o Rossie.
- Em... Chachi...
- Olivia. Tylko przyjaciele mogą mówić do mnie Chachi.
- No dobra- powiedziałam zaciskając jedną pięść.- Słuchaj, bo ty się spotykałaś z Rossem, więc pomyślałam sobie...
Przerwałam, ponieważ poczułam jej wzrok na sobie. Spojrzałam na nią lekko speszona. Dziewczyna patrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić. Dopiero po chwili przemówiła.
- Mogłam się domyśleć, że tylko po to za mną przylazłaś. Słuchaj no- zacisnęła zęby i podeszła bliżej mnie.- Mnie się nie wykorzystuje, a jeżeli już ktoś to zrobi to słono za to płaci.
 Zaśmiała się dumie i zaczęła iść w zupełnie innym kierunku.
- Cha... Olivia, ja nie chciałam- powiedziałam ze łzami w oczach.- Brawo Nela, brawo.
Popłakałam się na nowo. Ona była moją ostatnią nadzieją na to by dowiedzieć się co się dzieje w tym popieprzonym życiu Ross'a. Nikogo więcej nie znałam, chyba, że Rydel, ale ona na sto procent by mi nic nie powiedziała. Zrezygnowana oparłam się plecami o jakiś mur próbując spokojnie oddychać. Nie mogłam już tego znieść. Nigdy w życiu nie spotkałam się z czymś takim. Zawsze myślałam, że takie rzeczy dzieję się tylko w filmach, ale jednak się myliłam.
- Tobie naprawdę na nim zależy- usłyszałam cichy głos Chachi.
- Daj mi spokój- jękłam, po czym z powrotem zaczęłam iść w stronę ciemnych uliczek.
- Czekaj!- blondynka podbiegła do mnie i złapała mnie za ramię. Niestety, ale byłam zmuszona popatrzeć w jej stronę.- Chyba jednak mogę ci coś powiedzieć.

 * ~ * ~ * 

Ross

Co za podła suka! I co teraz nagada Neli miliard bzdur na mój temat?! Ja wiem, że nie jestem święty czy coś, ale bez przesady. Jeżeli nie zna całej prawdy to niech się lepiej nie udziela. 
Zdenerwowany walnąłem pięścią o ścianę i wróciłem do domu Rydel.
- I co?- zapytała kiedy tylko wszedłem do środka. 
- Nic, nasza stara koleżanki Chachi wzięła ją na swoją stronę. 
- Chachi wróciła?!- pisnęła uradowana. 
Obmierzyłem ją wzrokiem i uniosłem brwi do góry. A no tak.... Zapomniałem, że one się przyjaźnią, ale z tego co mi wiadomo to zerwały ze sobą kontakt. Teraz już wiem, że mojej siostrze zależy na tej znajomości, więc albo będzie ze mną albo z nią. 
- Tak- powiedziałem i poszedłem do kuchni. Wiedziałem już, że na moją siostrę nie mogę liczyć. 
Wyciągnąłem z lodówki piwo po czym wyszedłem z domu. Zacząłem iść w stronę mojego auta. Chciałem pojeździć trochę po okolicy w poszukiwaniu Neli. Nie chcę by się ode mnie odwróciła, więc muszę jej powiedzieć całą prawdę. Potem to już ona zdecyduje co zrobi. Wsiadłem do czerwonego volvo i wyjechałem spod podjazdu. Kiedy jechałem powoli po różnych uliczkach, nagle zabrzęczał mój telefon.
- Cholera- szepnąłem pod nosem i próbowałem sięgnąć po leżące na tylnym siedzeniu. Po jakimś czasie wreszcie udało mi się. Odebrałem połączenie nawet nie patrząc kto dzwoni.- Halo?
- Halo, halo kopyta ci walą- usłyszałem po drugiej stronie.
Na początku w ogóle nie rozpoznawałem tego głosu, ale po chwili namysłu przypomniałem sobie.
- Louis...- syknąłem zatrzymując auto na poboczu.- Czego chcesz?
- Musimy wyrównać rachunki, zdajesz sobie z tego sprawę?
- Skończyłem już z tym.
- Ale ja nie skończyłem, pamiętaj to dopiero początek- arogancko się zaśmiał i rozłączył.
Walnąłem pięścią o kierownice, a z moich ust poleciło setki słów, za które babcia nie dałaby dziecku słodyczy. Byłem wkurzony na tego gościa. Przecież dobrze wiedział, że kończę już z tym wszystkim, ponieważ chce być wreszcie szczęśliwy....



No kto wreszcie napisał rozdział? Hmmm?
JAA ^^
Tak wiem, wiem, że dawno nie było, ale wiecie... Szkoła:) Już nie wspomnę, że rodzice 
każą mi się uczyć, bo na koniec pierwszego półrocza miałam z 4 dwóje XD
A teraz dla spostrzegawczych. Zmieniłam troszeczkę w Bohaterowie i adres bloga. 
Tamten po prostu mi jakoś nie pasował, a ten co jest teraz nadaje się w stu procentach.
Następny rozdział będzie wtedy kiedy będzie XD
Paa <3

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział V

- I nic mi nie powiedziałeś?!- krzyknęłam wymachując rękami w te i na zad, a z moich oczu zaczęły lecieć pojedyncze łzy.
 Zawiodłam się na Rossie. Nie wiedziałam, że jest on aż takim skurwysynem by mi nie powiedzieć o tym co dzieje się w tym jego życiu. Spojrzałam bezradnie na Rydel, która nie spuszczała ze mnie wzroku nawet na sekundę. Przełknęłam głośno ślinę i zapytałam.
- Wiedziałaś o tym?- zapytałam, a ona przytaknęła. Pokręciłam głową i cicho się zaśmiałam.- Nie wierze.
- Nie mogłam ci powiedzieć, przykro mi- wyszeptała i wyszła z domu. Mój wzrok od razu powędrował na blondyna.
- Tak bardzo cię kocham i zawsze będę, ale nie mogę być z kimś kto mnie przez cztery lata znajomości tak okłamywał- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
- I co teraz zrobisz? Wrócisz do domu? Do matki, która dzień w dzień chodzi pijana jak menel?- zaśmiał się głośno, a ja z niedowierzaniem spuściłam głowę. Jak on mógł to powiedzieć...
- Jesteś zwykłym rozpieszczonym przez ojca bachorem!- wykrzyczałam na cały dom i walnęłam go rękami w klatkę piersiową. Chłopak na chwilę napiął mięśnie i poczekał aż skończę się wyżywać. W tym momencie chyba bardziej przydałby mi się worek treningowy. Z moich oczu nie przestawały lecieć łzy. Moje nogi coraz bardziej odmawiały mi posłuszeństwa. Naprawdę nie zdziwiłabym się gdybym tu za chwilę zemdlała czy coś.  Nagle Ross złapał moje rękę i popatrzył mi prosto w oczy.
- To było dla twojego bezpieczeństwa- warknął i puścił moje ręce.
- Mhym- westchnęłam bezradnie po czy wyszłam z domu Rydel i zaczęłam iść przed siebie.
 Nie zwracałam uwagi na krzyki blondyna i jego siostry tylko po prostu szłam i nie chciałam przestać. Potrzebowałam świeżego powietrza, musiałam trochę ochłonąć. Byłam tak zajęta myśleniem o tym co się stało, że nawet nie zauważyłam chłopaka, który cały czas szedł za mną. Był ubrany cały na czarno, nawet włosy miał czarne. Na dworze powoli zaczynało robić się ciemno, więc miałam prawo zacząć się bać. Ręce zaczęły mi się trząść i ledwo co wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni. Kiedy wreszcie mi się to udało wykręciłam numer do Ross'a i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Ross?- szepnęłam.- Ktoś za mną idzie... Wyjdź z domu i skręć w prawo... Tak cały czas idź prosto.
 Rozłączyłam się i lekko spojrzałam za siebie. Chłopak dalej za mną szedł. Gdy zobaczył, że na niego patrzę uśmiechnął się do mnie złośliwie i przyśpieszył kilka kroków. Szybko odwróciłam głowę i zaczęłam biec przed siebie mając nadzieję, że go zgubię . Im szybciej biegłam to bardziej się męczyłam, a moje serce tego nie wytrzymywało. Szybko skręciłam w jakąś ciemną co w sumie mogło okazać się głupim pomysłem, ale na szczęście tak nie było. Jeszcze raz spojrzałam za siebie i ucieszyłam się w duchu. Chłopak chyba dał sobie już spokój.
 Już miałam z powrotem odwracać się przed siebie, ale poczułam, że ktoś za mną stoi. Przełknęłam głośno ślinę i niechętnie się odwróciłam. Gdy zobaczyłam kto to jest krzyknęłam z przerażenia i straciłam równowagę.
- Uważaj niezdaro- powiedziała dziewczyna, która mnie przestraszyła i w ostatniej chwili złapała przez co mój tyłek na szczęście nie miał bliskiego spotkania z twardym betonem.
- Dzięki, ale to ty mnie wystraszyłaś- wyszeptałam i spuściłam wzrok.
- Przepraszam bardzo- uniosła ręce w geście obronnym i lekko się do mnie uśmiechnęła.- Co cię sprowadza do tej ciemnej uliczki ?
- Ktoś mnie śledził, próbowałam go zgubić i trafiłam tu.
- A ok, odprowadzić cię gdzieś czy wolisz iść sama?- zapytała, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ obok nas zjawił się zdyszany Ross.
 Chłopak spojrzał pytająco na dziewczynę po czym syknął:
- Chachi...
- Rossy kochanie, tyle lat- zaśmiała się i poklepała go po ramieniu, a ten szybko strącił jej rękę.- Spokojnie misiek, dalej do ciebie nie dociera, że NIC już do ciebie nie czuje?
Czy ja o czymś nie wiem?
- A ty to pewnie jesteś jego nową dziewczyną- popatrzyła na mnie i zmierzyła mnie wzrokiem.- Popełniasz błąd- znowu się zaśmiała tylko, że tym razem głośniej.
- Przymknij się- Ross objął mnie ramieniem, ale ja szybko uwolniłam z jego objęcia.
- Oj widzę, że coś się nie układa w związku- puściła do mnie oczko i odwróciła się do nas tyłem.- Ja spadam, narka!
- Czekaj!- krzyknęłam i podbiegłam do niej.- Mogę iść z tobą?
- Luz.
 Uśmiechnęłam się do niej i zaczęłyśmy iść przed siebie zostawiając Ross'a w tyle. Nie chciałam teraz spędzać z nim czasu. Tak wiem, że jeszcze przed chwilą dzwoniłam do niego z prośbą o pomoc, ale nie wiedziałam co mam robić...




*~*~*

Tak wiem, że rozdział miał być w czwartek, ale nie moja wina, że nie mam czasu. 
Od teraz rozdziały nie będą pojawiać się w czwartki bo ja naprawdę nie mam kiedy
tego pisać, więc rozdziały będę wtedy kiedy będą, nom XD
Co do tego rozdziału to specjalnie teraz nie powiedziałam o co dokładnie chodzi.
Wszystkiego się dowiecie w swoim czasie ^^
Miłego czytania x

MERRY

czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział IV

 Kiedy zauważyłam, że Rydel patrzy przed siebie zamurowana, odwróciłam głowę i ujrzałam Ross’a. Nie wiedziałam czy mam mu skoczyć ze szczęścia na szyje czy płakać i uciec jak najdalej od niego. Popatrzyłam mu prosto w oczy. Wiedziałam, że jest zdenerwowany, ale także jest żałuje tego co zrobił. Spuściłam wzrok na podłogę, a on podszedł do blondynki.
- Możemy pogadać?- syknął, a ta wstała z miejsca i poszła z nim do środka knajpki.
 Obserwowałam ich przez szybę, przez chwilę miałam wrażenie, że on ją zaraz uderzy czy coś, ale nie zrobił tego. Dziewczyna patrzyła na niego opanowana, a ten wymachiwał rękami w te i nazad i coś do niej mówił. Pewnie obrywa teraz za to, że wzięłam mnie na noc do siebie do domu. Już chciałam wstać i pójść z moim pogadać, ale wrócił zostawiając Rydel w tyle.
- Idziemy?- zapytał i podał mi rękę. Spojrzałam na Rydel nie wiedząc co mam zrobić. Dziewczyna tylko kiwnęła głową, a ja podałam Ross’owi dłoń. Chłopak pomógł mi wstać i objął ramieniem.- Przepraszam za wczoraj- powiedział po i pocałował mnie w czoło.  

 Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęliśmy iść w stronę jego auta.
- A co z Rydel?- zapytałam, a on wzruszył ramionami.
- Drogę do domu zna…
 Zaśmiałam się cicho i weszłam do czerwonego audi. Chłopak usiadł obok i ruszył z piskiem opon. W tym momencie zapanowała niezręczna cisza, którą chciałam jakoś przerwać. Włączyłam radio i zaczęłam nucić piosenkę lecącą w nim. Ross uśmiechnął się i po chwili śpiewaliśmy razem.
- Masz piękny głos- powiedział kiedy skończyliśmy.
- Nie tak piękny jak twój- złapałam go za wolną rękę, a on popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach. Już chciałam pytać co się dzieje, ale usłyszałam strzał.
Ross szybko zabrał swoją rękę i położył ją na kierownicy. Nie wiedziałam co się dzieje. Kolejny strzał. Auto zaczęło jechać coraz szybciej, a ja spojrzałam w lusterko. Za nami jechało jakieś czarne bmw, które chciało nas wyprzedzić. Nagle Ross skręcił w jakąś ciemną uliczkę i kazał mi wysiadać, i uciekać. Nawet nie zastanawiałam się nad odpowiedzią. Wysiadłem i zaczęłam biec przed siebie. Z oczu zaczęły mi spływać łzy. Bałam się. Naprawę się bałam. Znowu usłyszałam strzał. Byłam na sto procent pewno, że ten ktoś strzeli teraz do mnie. Przyśpieszyłam co było dla mnie wyzwaniem bo miałam szpilki. Jeszcze chwila, a wybiegnę z tej uliczki i będę w normalnym miejscu. Zaczęłam się modlić w duchy bym wyszła z tego cała, ale niestety tak się nie stało. Ostatni strzał był trafny. Dostałam w rękę. Krzyknęłam z bólu, ale nie poddawałam się, biegłam dalej. Nie ważne, że było mi słabo, nie ważne, że z mojej ręki strumieniami sączyła się krew... W końcu mój organizm nie wytrzymał. Straciłam przytomność...




Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu. Kiedy otworzyłam oczy od razu je zamknęłam. Chciałam je otworzyć jeszcze raz by zobaczyć gdzie jestem, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że w szpitalu. Ten zapach, ta biel... Nie trudno to pomylić z innym miejscem. Przetarłam oczy rękami i ostrożnie się podniosłam. Spojrzałam na moją rękę, była zabandażowana. Westchnęłam, próbując przypomnieć sobie co się stało, ale ktoś mi przerwał. Do sali wparowała pielęgniarka i zaczęła coś gadać bym się położyła. Uniosłam brew w geście zdziwienia i odprowadziłam ją wzrokiem. Pewnie poszła po lekarza. Niestety ja taka zła dziewczynka nie posłuchałam jej. Nie chciałam leżeć, chciałam przypomnieć sobie co się stało, ale na marne. Kiedy do sali przyszedł lekarz od razu powiedział, że jeszcze dziś mnie wypuszczą i sobie poszedł. Hmm lubię takich ludzie, którzy od razu przechodzą do rzeczy.
Po kilku godzinach wreszcie wyszłam ze szpitala, przed którym czekała na mnie oparta o maskę samochodu Rydel. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się smutnie i podeszła do mnie.
- Mówili ci co się stało?- zapytała i przytuliła na powitanie.
- Niestety nie- wzruszyłam ramionami po czym weszłyśmy do auta.
- To dobrze- powiedziała.
- Ty coś wiesz- popatrzyłam na nią z wyrzutem.- I nic mi nie chcesz powiedzieć?
- Ktoś inny ci powie- odpowiedziała przez zaciśnięte zęby i zaczęła jechać w stronę swojego do domu.




*~*~*

Szczerze to ten rozdział nie za bardzo mi się spodobał, ale dobra spięłam dupe i napisałam go hyhy... Na telefonie... Bo komp odmówił współpracy ;']
Nom to rozdziały od dzisiaj będą się pojawiały w czwartki nie w piątki. W CZWARTKI.
Postaram się dotrzymać słowa.
Chciałam jeszcze powiedzieć, że dodałam zakładkę "wasze blogi". Możecie się tam reklamować. Na pewno wpadnę, a bynajmniej postaram się  :)
To miłego czytania i do następnego =3

MERRY










czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział III

  Ross wrócił do domu niecałą godzinę później. Był bardzo zdenerwowany. Kiedy Rydel zobaczyła w jego oczach gniew posłała mi spojrzenie typu "A nie mówiłam?" Chłopak poszedł do sypialni, a ja pomaszerowałam za nim. Gdy zauważył, że wchodzę za nim do pomieszczenia, popatrzył na mnie z grozą.
- Coś się stało?- zapytałam siadając obok niego na łóżku.
- Wyjdź stąd- powiedział ledwo oponując nerwy.
- Ale Ross ...
- Wyjdź stąd!- wrzasnął po czym wstał, złapał mnie za bluzkę i pociągnął za drzwi. Zostawił mnie w korytarzu, a sam wrócił do sypialni.
Czyżby Rydel miała racje? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Zsunęłam się plecami po ścianie, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Zaczęłam się bać, że popełniłam błąd mojego życia, które przez Ross'a nie będzie już normalnie, tylko zmieni się w piekło. Nawet nie zauważyłam kiedy usiadła obok mnie Rydel.
- N-nie. On nie jest taki. To po prostu nerwy i nic więcej- powtarzałam sobie szeptem, a ona popatrzyła na mnie ze współczuciem.
- Chodź- wstała i podała mi rękę.
- Gdzie?
- Niespodzianka-uśmiechnęła się do mnie, a ja niechętnie podałam jej dłoń i wstałam.- Może to nie do końca niespodzianka, ale na pewno poprawi ci humor.
Nie miałam wyboru, musiałam iść. Wyszliśmy z domu i poszłyśmy do jej auta.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam.
- I tak ci nie powiem- odpaliła silnik i wyjechała z podjazdu z piskiem opon.
 Jechała przynajmniej sto dwadzieścia na godzinę po zwykłej drodze. Miałam cichą nadzieję, zaraz straci panowanie nad kierownicą i wjedzie do rowu, przy czym ja zginę, a ona dalej będzie wiodła spokojne życie wśród innych celebrytów, ale niestety tak się nie stało. Po dziesięciu minutach (omijając pięciominutową przerwę na mandat) dojechałyśmy na miejsce, czyli jej dom, który miała milion razy lepszy niż Ross. Bynajmniej na zewnątrz.
- Nie wystrasz się tylko bałaganu w środku. Sprzątam tam raz na ruski rok- puściła mi oczko, po czym otrzymała drzwi do swojego królestwa.
 W jednym miała racje. Bałagan to tu był i to nie mały... Rozejrzałam się dookoła po czym poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i czekałam na Rydel, która poszła do kuchni. Kiedy wróciła miała w rękach po dwie butelki piwa. Dwie dla siebie i dwie dla mnie...
- Nie dzięki, nie pije- powiedziałam i odskoczyłam wzrokiem na bok.
- No dawaj. Jak raz wypijesz to nic się nie stanie- zaśmiała się i podsunęła mi jedną butelkę.
 Popatrzyłam na nią niepewnie. Nie chciałam brać tego świństwa do buzi, ale chciałam się trochę odstresować. W końcu pękłam i napiłam się. Na początku smakował ohydnie, ale z czasem zaczął mi smakować i chciałam wypić więcej. Rydel siedziała na przeciwko mnie i śmiała się z samej siebie. Kiedy ja wybiłam już drugą butelkę ona otwierała czwartą... Była już kompletnie piana, w ogóle nie rozumiała co do niej mówię.
 Położyłam się wygodnie na kanapie, a blondynka wskoczyła na mnie.
- Rydel cioto złaź ze mnie!- zaczęłam się śmiać i próbowałam ją z siebie zrzucić.
- Nie- powiedziała stanowczo, zamknęła oczy i udawała, że śpi.
- Ciężka jesteś- jękłam.
 Dziewczyna zaśmiała się, a ja jedną ręką sięgnęłam po piwo leżące na podłodze. Wypiłam je do końca, a pustą butelkę odłożyłam tam skąd ją wzięłam. Westchnęłam głośno, a Rydel spojrzała na mnie zmęczona. Chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy, co było bardzo dziwne. Po chwili podsunęła się wyżej i mnie pocałowała. Tak pocałowała, a ja mądra odwzajemniłam. Nic więcej się nie działo. Ry zeszła ze mnie i zasnęła na podłodze, a ja położyłam się pod gorącym grzejnikiem i odpłynęłam...

 Następnego dnia zbudziła mnie głośna muzyka. Zakryłam rękami uszy i próbowałam jeszcze raz zasnąć, ale nie udało mi się. Niechętnie podniosłam się z podłogi i rozejrzałam po salonie. Wszystkie butelki po piwie zniknęły, ale wspomnienia z wczorajszej nocy nie. Spojrzałam w stronę schodów, z których właśnie schodziła Rydel.
- W łazience na górze masz ciuchy, idź się przebrać- lekko się uśmiechnęła i poszła do kuchni.
 Fajnie, że mi powiedziała gdzie ta łazienka jest. Ledwo żywa weszłam na pierwsze piętro i odszukałam tą łazienkę. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam masakrycznie. Ta fryzura, ten makijaż... Westchnęłam po czym wzięłam szybki prysznic, a następnie umyłam włosy, które zaraz po umyciu wysuszyłam. Ubrałam się w ciuchy przygotowane przez Rydel, zrobiłam sobie lekki makijaż i zeszłam na dół.
- Od razu lepiej- usłyszałam kiedy przyszłam do kuchni. Uśmiechnęłam się do dziewczyna, a ta odwzajemniła uśmiech.- Słuchaj co do tego co stało się wczoraj...
- Nic nie szkodzi, serio- powiedziałam i wzięłam z blatu jabłko.- Zdarza się.
- Tak, ale ja nie jestem jakąś homo. Niekiedy tak mam po wypiciu.
- Gdzie się tak wystroiłaś?- zmieniłam temat.
- Planuję wyjść na miasto, idziesz ze mną ?
- W takim stroju?- zmierzyłam ją wzrokiem.- Nie przypominasz mi tej słodkiej Delly.
- Trudno- zaśmiała się i założyła okulary przeciwsłoneczne.- Idziesz czy nie?"
 Kiwnęłam głową na tak i wyszłyśmy z domu. Poszłyśmy na miasto do jakiejś knajpki. Zamówiłyśmy latte i usiadłyśmy przy stolikach na dworze. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się. Była tak fajnie i przyjemnie puki ktoś się nie zjawił...



*~*~*

 No to ten... WITAM WAS W 3 ROZDZIALE !
Tak wiem, że nic nie pisałam, ale musiałam jakiś czas odpocząć od tego wszystkiego i wróciłam z mega pomysłami. Od teraz rozdziały będą się pojawiać raz w tygodniu, a będzie to czwartek lub piątek, ale chyba jednak czwartek XD
Chciałam jeszcze wspomnieć o jednym. Riker i Lucy... Przysięgam, że wrócę. Naprawdę, ale to za jakiś czas =D Mam pomysł tylko brak czasu na zrealizowanie go :/
To chyba tyle z mojej strony i mam nadzieję, że rozdział się podoba ^^
Do następnego =3
MERRY